Wybrałam się do kosmetyczki. Miało być miło i przyjemnie, jak w tytule. Miałam się zrelaksować (o ile jest to możliwe przy usuwaniu wąsika..). Miał być pedikir (nie wysilam się na szukanie poprawnej pisowni i wciąż jestem za próbami spolszczania), skończyło się na wypalaniu kurzajek, których gdzieś się nabawiłam i pozwalałam radośnie rozrastać się i bezkarnie rozmnażać na mojej już i tak nie tak pięknej stopie. (O dziękuję Szwecjo. Dziękuję za dobrodziejstwa pt hostele?) Bolało. I syczałam, że boli, że nie chcę. Syczałam na tyle głośno, że weszła kosmetyczka,a która była w drugim gabinecie i zrobiła to trochę mniej boleśnie.Chyba nie syczałam.
Miało być miło, wyszłam zlana potem, z czerwonymi łukami powiekami/łukami brwiowymi i cudną krechą pod nosem i ze słowami na ustach 'już do was nie przyjdę'.
Potrzebowałam tego, bo w tym tygodniu brakuje mi czasu na wszystko, od poniedziałku jestem jakaś zabiegana, a dni uciekają przez palce. Jutro nie będzie lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz