piątek, 29 lipca 2011

piekna jesien tego lata

Typowo polskie jest wieczne narzekanie na pogodę. Raz za gorąco. Raz za zimno. Raz za sucho. Raz za mokro. Było gorąco - było za sucho, każdy chciał deszczu. Jest deszcz - jest go zdecydowanie za dużo. Każdy chce słońca i marudzi, ze lata nie było. W tym ja. 
Przecież moich letnich ubrań nie zdążyłam wynosić, żadnej sukienki nie miałam ubranej. I wakacji jako takich nie miałam. Kilka razy piwo na powietrzu, grille dwa i tyle.. Nie opalałam się, nie leżałam plackiem na plaży, nie widziałam morza. 
Ale z drugiej strony mam tyle wspomnień ze Szwecji. Tyle letnich chwil i dni. Parę zdjec. A co! Patrzcie i zazdrośćcie :D
Vrångö pewngo majowego dnia:

Slottsskogen na poczatku czerwca:



Styrsö & Donsö:

Tada! Tada tada!
Wieki trwa ładowanie moich zdjęć, wiec sobie odpuszczenie zarywanie nocy tylko po to, by dzielić się setkami zdjęć z nieliczną garstką czytających i odwiedzających, o ile tacy są...

środa, 27 lipca 2011

święto, święto

7-tygodniowa J obchodziła dzisiaj swoje pierwsze imieniny. Był tort, było ciasto, były lody. Byli dziadkowie i prababcia, ciotki i wujkowie, kuzynka. Miłe i sympatyczne spotkanie, przy którym sama zainteresowana ulokowała się tyłkiem do gości - zostało wybaczone ;) 
I  tak jak ktoś mi powiedział w ostatnim czasie, że upływ czasu obserwuje się na dzieciach. I widzę uciekające tygodnie po J. 

Na demotywatorach znalazłam trafne słowa.
Dwa linki poniżej: 


Nie byłam w Polsce 10 miesięcy. 10 miesięcy, które wydają się w tej chwili być  tak nieprawdopodobne, tak odległy, zupełnie, jakbym nie ja je przeżyła, jakby to były miesiące z czyjegoś, ale nie mojego życia. I przekonałam się, kto chciał i utrzymywał ze mną kontakt - w gruncie rzeczy są to osoby, które praktycznie znam najdłużej, jeszcze z podstawówki, czy nawet zerówki, czyli jakieś 16lat..Gimnazjum. Wychodzę z założenia, że lepiej posiadać kilku a sprawdzonych niż masę pseudo.

wtorek, 26 lipca 2011

jak miło

Oglądam czwarty sezon The Big Bang Theory, uzależniłam się od seriali. Po Scrubs, HIMYM i True Blood, przyszła kolej na kujonów. Więc oglądam nałogowo. Praca magisterska stoi w miejscu, niecałe 4 strony, ale muszę się wziąć do roboty. Jutro.

Dzisiaj za to mama stwierdziła, że ładnie wyglądam i postanowiła zrobić zdjęcia. Zgodnie z umową, którą zawarłam sama z sobą, planuję nie kupować ubrań do końca lipca. Wyszło. Kupiłam tylko marynarko-kurtkę, wszystko inne (spódniczka, koszula, 2 bluzki w lumpie) kupiła mi mama. A że kupiłam szorty i sweterek w Cottbus, nie liczy się, bo to też nie były ani moje, ani rodziców pieniądze. 

Serial i później prasowanie. Same przyjemności. 

poniedziałek, 25 lipca 2011

ombre hair

Szał na ombre hair zdaje się trwać w najlepsze. Kiedy znudziłam się swoimi rudymi włosami i postanowiłam wrócić do naturalnego koloru, wymyśliłam sobie, że chcę mieć jaśniejsze końcówki. Fryzjerowi ogłosiłam- jak Edyta Górniak i Maja Sablewska. Obiecał przejrzeć ich zdjęcia w necie i wywiązał się z zadania. Odrosty i górne partie włosów były tak ciemne, że prawie czarne. W każdym razie dla moich wypłowiałych rudych włosów był to duży szok. Końcówki postanowił zostawić rude. 
Byłam zachwycona efektem. 
Nie zraził mnie nawet komentarz znajomej pt Co ty masz na tej głowie? Tak będziesz chodzić?
I chodzę. Od marca. Od marca, kiedy to trend nie był trendem, nie w Polsce.  I od marca nie pofatygowałam się o zafarbowanie ich. Mimo odrostów, które teraz stają się wyraźniejsze, efekt jest dość naturalny. Bo mam 3kolory na głowie. Ciemny odrost, jaśniejsze i końcówki, które były rude, są teraz prawie blond. Nie zamierzam farbować, dopóki odrosty nie staną się super wyraźne. Po pierwsze- nie rzucają się w oczy, efekt jest naprawdę fajny, po drugie są wakacje i włosy i tak płowieją od słońca. I po trzecie - chcę żeby włosy odpoczęły od farby.
Czyli chodzę z moim ombre hair od pół roku, przy czym w prasie kobiecej rozpisują się o tym trendzie dopiero teraz...
Cóż. Bywa.

niedziela, 24 lipca 2011

się dzieje

http://kontakt24.tvn.pl/temat,wykolejony-pociag-blokuje-trase-szczecin-poznan,125992.html?token=3beaac56e4332eee981e9ab26b9a3528


Zdjęcia i film. Bogu dzięki, że to był towarowy i nie ma ofiar w ludziach.

złe wieści

Wczoraj znajoma wysłała smsa o treści: Amy Winehouse umarła. Poczułam się dziwnie, i smutno. Wysłałam smsa o tej samej treści dalej. Żeby podzielić się tym dziwnym smutkiem, żeby uwierzyć. To niewiarygodne. Koleżanka, która mnie o tym poinformowała, planowała jechać do Bydgoszczy na festiwal, którego Amy miała być główną gwiazdą. Po pierwszym koncercie w Belgradzie, na którym Amy zataczała się i śpiewała dzięki publiczności, która podpowiadała jej słowa, odwołano trasę koncertową po Europie. To było do przewidzenia. Nie zaskakuje ten news tak bardzo, a jednak smuci. I przez nawał informacji w telewizji, internecie, każe uwierzyć. Miała 27 lat. Uzależniona od narkotyków, alkoholu, cierpiąca na depresję i bulimię, dołączyła do klubu 27. Zaszczytnego grona. Bez wątpienia. Dziwny smutek ogarnął mnie, mimo że nie byłam jej super wielką i oddaną fankę. Niewiarygodne, że jej już nie ma. 
Zastanawiające, że tak młode osoby targają się na swoje życie. Amy wczoraj. Diablo- Włodarczyk próbował popełnić samobójstwo w czwartek. Cierpiący na depresję od kilku lat, przedawkował antydepresanty. Młodzi, odnoszący sukcesy, bogaci. A jednak nieszczęśliwi.

Kolejne newsy z dzisiaj. Brat zadzwonił, że pociąg się wykoleił i wagon spadł z wiaduktu w moim mieście. Nie znał szczegółów. Oby to nie był pociąg osobowy. Oby nie było poszkodowanych.

Oby kolejny tydzień był szczęśliwszy. Życzę sobie samej.

piątek, 22 lipca 2011

jedziem z koksem

W Szwecji, w pełnej panice, w przeciągu kilku dni, napisałam jakieś 10 stron pracy magisterskiej. Po spotkaniu z panią promotor, która wtedy po 2 miesiącach od wysłania jej planu pracy, postanowiła go skomentować, okazało się, że nie oddam pracy jej, tak jak planowałam, tj 1-2 dni po spotkaniu z nią. Nie oddam jej, bo ona ma inną wizję. Ja zrozumiałam pojęcie literatury młodzieżowej jako pojęcie różne od literatury dziecięcej. Więc skupiłam się na młodzieżowej. Mój błąd. 
Po spotkaniu z promotorką byłam na tyle zdemotywowana, że mimo obiecanek i marzeń o oddaniu pierwszego rozdziału do końca czerwca (' nie chcę czekać do ostatniego dnia- deadline jest przecież dopiero w połowie września'), nie tknęłam i nie napisałam ani jednego słowa przez cały długi miesiąc. Do wczoraj. Napisałam kilka linijek. Dzisiaj znów kilka. Głównie posługując się funkcją pt kopiuj wklej z pliku z poprzednią wersją magisterki. Tym sposobem mam prawie 2 strony i siły i chęci, by tworzyć więcej. 
Teraz prysznic i w końcu się ubieram. Ale najpierw 'Boso' i ostatnie łyki herbaty.

czwartek, 21 lipca 2011

trochę Szwecji

Oprócz miliona wspomnień, zapachów, smaków i widoków każdego prawie dnia w mojej głowie, oprócz zdjęć, które częściowo wywołałam, a częściowo zabieram się za wybranie kolejnej partii do wywołania, kilka rzeczy od czasu do czasu przypomina mi o tym, że ostatnie prawie 10 miesięcy spędziłam w Szwecji. Wydaje się to być zupełnie nie do wiary. I tak straszne odległe.
Syrop z orzecha laskowego dodany dzisiaj do mleka- prezent imieninowy, zakupiony w goeteborskiej herbaciarni, jest namacalnym dowodem. Byłam tam. Dwa ciastka przy laptopie, wczoraj wyszperane w szafie, kolejnym.
Czas tak szybko ucieka.
Bo dla mnie niewiele innych miast istnieje oprócz Siepaczowa, P-nia i ukochanego od pierwszego spotkania Gbg.  Jest i on:

(nie) każdy początek jest trudny

Pierwszy raz tutaj, ale nie pierwszy blog. Postanowiłam dotrzeć do szerszej publiczności, znaleźć więcej czytających, stąd pomysł, by przenieść bloga z Onetu tutaj. 
Bloga prowadzę mniej lub bardziej regularnie od listopada 2010.. Czyli dobre parę miesięcy. Mimo panujących trendów nie jest i nie będzie to blog poświęcony modzie. Choć i moda będzie się przewijać w postach. Będzie dokładnie o wszystkim. Małych i dużych sprawach, ważnych i nieistotnych kwestiach, życiowych problemach, radościach i smutkach. Będzie o wszystkim i niczym. Zapraszam.