poniedziałek, 13 lutego 2012

.

To straszne. Albo wspaniałe. Punkt widzenia się zmienia. 
Wciąż śnię o chłopaku, którego śmiało nazwałabym swoją pierwszą wielką miłością. Może miłostką, bo ciężko chyba mówić o miłości w wieku dosłownie nastu lat, i to nie 18stu.
To była przygoda z przygodami i problemami. Dużymi jak wtedy dla mnie. I mimo, że wszystko wyglądało jak wyglądało, to ja wciąż nie mogę się uwolnić od niego. Bo wspomnień zostało naprawdę niewiele. Gdzieś na kartce zapisane smsy. I cała dramaturgia wokół tego. Niewiele, a może jednak wystarczająco dużo.
Tyle lat minęło. (8?10?) A ja wciąż z sentymentem o nim myślę.
A dzisiaj śniłam sen wyśniony. On tutaj był i zapytał, czy damy sobie kolejną szansę. Rano obudziłam się z jakimś kłuciem w sercu. Bo ja bym tego chciała. 
Więc może straszne, że pamięć ludzka czasem tak nam robi na złość, nie pozwalając zapomnieć. A może wspaniałe?
Czuję się jak dzieciak pisząc ten post. 13letni dzieciak. Bo przecież jestem osobą twardo chodzącą po tej ziemi. Ze świadomością, że to było wieki temu, że byłam młodziutka i głupiutka. Ale może to jest tak, że te pierwsze większe uczucia pozostają w nas gdzieś na długo i nawet miliony innych emocji, uczuć i doświadczeń nie są w stanie ich zagłuszyć? Nie wiem. Ale zdziwiłam się, że po tylu latach on jest dla mnie nadal żywy. Nadal gdzieś w głowie. To tak przedwalentynkowo. Jutro się chyba zabeczę na śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz