sobota, 31 grudnia 2011

.

Lista szybko skleconych, dość nieprzemyślanych postanowień na 2012 rok:
- odżywiać się sensownie, tzn chipsom mówimy nie, nie jem po 21 godzinie, nie jem makaronów i ryżu (to umiem!), nie jem białego pieczywa
- skakanka, skakanka- tak często jak się tylko da
- spacery w lesie z Pusią lub bez- min.1x tydz
- więcej nauki każdego dnia- szw i niem obowiązkowo po rundce (30-max 60min) codziennie
- miła, grzeczna i stateczna
- mniej chaosu, więcej porządku w moim czerwonym pokoiku
- mniej spóźnień!
-złota zasada pt Anioły max 1xtydz
- więcej kulturalnych wydarzeń (chociaż z tym nie idzie mi wcale tak źle) 
- angielskiego się nauczę, tzn będę kontynuować- kurs lub samodzielnie, bo przecież pracę sensowną chcę zdobyć

Lista życzeń, które składam sama sobie:
- wiernych czytelników bloga, bo bez śledzących i komentujących moje blogowanie traci sens
- napisania w końcu mojego pierwszego rozdziału pracy mgr, tj napisania idealnego (bo przecież napisany jest od ponad pół roku!!!), napisania pracy mgr całej
- zdania ostatnich egzaminów, tj ze szwedzkiego i przekładu na bdb!
- zdania wszystkich egzaminów na podyplomowych, w tym końcowego na bdb!
- obrony pracy mgr na bdb :)
- świetnej pracy 
- wytrwałości, morza ambicji i hektolitrów cierpliwości każdego dnia (bo Nerwosol nie jest jakoś bardzo skuteczny)

Rok 2012 będzie przełomowy.. Skończę ćwierć wieku, skończę studia, skończę podyplomówkę, dostanę pracę, może zmienię w związku z tym miejsce zamieszkania.. Dorosłości przyjdzie pora powiedzieć 'dzień dobry'..

.

Wczoraj w słowniku szwedzko- polskim znalazłam ściągi z islandzkiego! napisane ołówkiem między wyjaśnieniami do jednego ze szwedzkich czasowników. Zajęło mi chwilę, zanim ogarnęłam, skąd islandzkie końcówki rzeczowników w słowniku do szwedzkiego- w Szwecji pisałam egzamin z islandzkiego, a prowadząca pozwoliła nie-Szwedom mieć ze sobą słowniki szwedzko-ojczyste.

środa, 28 grudnia 2011

.

Mniej i rzadziej bloguję. To może dobry znak. J mi poradziła, żebym poważnie pomyślała nad tym, czy nie pójść do lekarza.. 'Zanim będzie naprawdę źle i dostaniesz na głowę'. A mnie się wydaje, że jest lepiej. Mimo że sylwestra spędzam w domu. Mimo że jestem totalnym alienem i outsiderką, bez szans na poznanie kogokolwiek. Żałosne doprawdy i smutne

piątek, 23 grudnia 2011

made my day

(gdzieś w Wielkopolsce, na północ od Poznania)
Dziecko podchodzi do okienka biletowego i pyta panią: czy pociąg do Szczecina przejeżdża przez Poznań? (Następnie do Mamy i przekazuje informację.)
Made my day.

środa, 21 grudnia 2011

świątecznie.

nawet bardzo. leżę na moim niepościelonym łóżku,  w moim pokoju pełnym stosów a) torebek, b) ciuchów, c) papierów, książek i teczek. sączę to oto piwo, które miało ten oto piękny kapsel, i oglądam (taki jest plan) pierwszą z 3części programów o największym centrum handlowym skandynawii - nordstanie. uroczo.

wtorek, 20 grudnia 2011

mango, mango

A więc trufle o smaku mango (zakupione na ubiegłorocznym Festiwalu Czekolady w Goteberogu) i czekolada Marabout z mango (limited edition) to raj dla podniebienia. I o ile trufli jeszcze trochę jest, to czekoladę pożarłam. Pycha! I żałuję, że nie mogę jej nabyć w Polsce. Ale mam nadzieję, że RitterSport białą z orzechami laskowymi! To dopiero byłaby uczta!

poniedziałek, 19 grudnia 2011

smutne widoki

W sobotni poranek zobaczyć trzy pijane dziewczyny na przystanku tramwajowym, z którego jedzie się na zajęcia.. Żałosne. Upokarzające dla mnie byłoby pokazanie się w takim stanie w mieście, doprowadzenie się do takiego stanu. Na szczęście moje lata 'młodzieńcze' minęły. A chlaniu i upokarzaniu się mówię nie. Pić ale nie najebywać się.
Tata ma rację twierdząc, że widok pijanej kobiety jest jednym z gorszych.

piątek, 16 grudnia 2011

życiowe prawdy

Nawet jeśli w wilczym apetycie na cokolwiek połączysz to, co lubisz i stworzysz z tego całość, efekt nie musi być wcale tak rewelacyjny. I tak, połączenie pt jajecznica z ziołami prowansalskimi, zielony ogórek, czerwona papryka na jednym talerzu wcale nie jest fajne. Wszystko oddzielnie - pycha...

Tyle z moich mądrości. Żałosne.

czwartek, 15 grudnia 2011

a na deser

Zamiast porządnego śniadania, porządnego obiadu, albo choćby byle jakiego, zaserwuję sobie... BALET na kolację! Romeo i Julia. Już dziś. Tylko w Wielkim Mieście. Kolejna okazja do wyglądania ładnie i przeelegancko.

wtorek, 13 grudnia 2011

ktoś zna?

Dzisiaj dzień św. Łucji, Luciadagen. Z tej okazji moja katedra świętuje. Co roku. Najmłodszy rocznik (zawsze są 3 roczniki) wybiera Łucję, która idzie na czele pochodu, z koroną i świecami na głowie, a za nią reszta panien i chłopcy. Pochód idzie z 2 piętra, czyli naszej katedry na parter i przy pomniku Adama śpiewamy wspólnie szwedzkie kolędy. Później wyżerka na KSie, a później część nieoficjalna gdzieś w pubie. Lubię tę tradycję. Mimo że ominęła mnie 2 razy w ciągu mojej 5letniej kariery na KSie (Katedra Skandynawistyki). I choć nie byłam na ubiegłorocznej, to nie żałuję ani trochę. W Goeteborgu świętowałam należycie. Parę dni wcześniej T upiekł lussekatter (adwentowy szwedzki przysmak, wygooglajcie), a ja w samo święto Łucji poszłam wieczorem na koncert do kościoła. A kościoły tego dnia były dosłownie oblężone. To było bardzo udane święto. W Szwecji zdawać by się mogło, że intensywniej świętowane niż święta Bożego Narodzenia. Ale to może moja nadinterpretacja. Do tematu - lubię klimat Luciadagen. I nawet odważyłam upiec się lussekatter- po raz drugi (wczoraj) i trzeci (dzisiaj) w swoim życiu. Ciasto nie jest tak żółciutkie jak powinno i może szafranu trochę za mało. Tłumaczę to sobie tym, że jestem raczej beztalenciem w kuchni (nie licząc sałatek- z niczego robię pyszności, które jem tylko ja- bo kto je bezmięsne sałatki?). No i nie poleciałyśmy tak jak na 3. roku studiów do Sztokholmu po szafran. Taki był wtedy cel wyprawy. Oficjalny i nieoficjalny. ;) To świętujcie! Albo nie. Ja będę!! :)

czwartek, 8 grudnia 2011

-

czy to nie za wcześnie na wysyłanie kartek świątecznych? ale z 2.strony - poczta polska chyba nie zawsze działa dość sprawnie.. lepiej przed niż po świętach..

.

nie miałam potrzeby uzewnętrzniania się. stąd cisza.
ale! miałam miły dzień. wczoraj. i dzisiaj. wczoraj - grzane wino (bezalkoholowe co prawda, ale co tam!), pierniczki prosto ze Szwecji i ... wspólne z J robienie kartek świątecznych. miły czas. nawet jeśli rozmów naszych nie można nazwać rozmowami, a urywkami zdań, strzępami informacji, nieskładnie, niechlujnie. w ciszy.
dzisiaj. Druga J kończyła pół roku. Grymasiła, ale wciąż wykazywała duże zainteresowanie kapciami i klapką na muchy, a to dobry znak. A pod Aniołami z M obyło się (o dziwo!!!) bez rozmów o tym jakim to pajacem (to moje zdanie), ideałem (to M zdanie) jest P. a teraz wypisałam moje wypasione kartki świąteczne, dokładnie 5,  napisałam 3 listy i chyba pójdę spać. albo czytać. nie wiem.