czwartek, 26 kwietnia 2012

.

.

W każdym razie, w 13godzinie bycia na nogach, a było to już około 17, nie byłam słuchaczem, którego każdy by się spodziewał. Współczującym, miłym, poklepującym po plecach i ze słowami ' oj biedny/biedna ty'. Bo przecież ile można?! Poza tym nie zawsze mam ochotę słuchać o tym, jaką się jest ofiarą, jacy wszyscy dookoła są źli i niedobrzy i chamscy do granic. Bo każdy ma swoją prawdę. A ja mimo że w roli koleżanki/przyjaciółki zobowiązana jestem do pocieszania i wysłuchiwania i przytakiwania (takie czasy?), to w chwilach jak dzisiaj (czyli zmęczenia, znudzenia materiału?), jestem w stanie wykrzesać z siebie w sposób oschły acz miły (tak się da?): ' a może to tylko Ty tak to wszystko odbierasz?, może nie jest tak źle? może nie wszyscy tacy są?'. Bo ileż można rozkminiać o tym, co kto powiedział i czy to co powiedział, to powiedział, bo tak myślał, czy powiedział tak, ale miał na myśli coś innego. Ileż można wychodzić z założenia, że każdy planuje jakiś spisek, ma coś przeciwko nam, mówi coś innego niż myśli? Ile można zastanawiać się i analizować zachowania innych i próbować rozstrzygnąć, na ile w tych słowach ludzkiej szczerości, a na ile jakiegoś cichego podstępu? To chyba niska samoocena. Albo nie wiem co.
W każdym razie ja tak nie mam. Nie analizuję zachowań osób, z którymi się spotykam. Słów, które wypowiadają. Nie zastanawiam się, na ile są szczerzy w swoim zachowaniu. Nie rozmyślam o tym, czy mówią, to co myślą, czy może robią coś przeciwnego niż myślą. Nie nastawiam się tak, że myślę sobie, że każdy w każdym słowie, geście i zachowaniu próbuje mi przekazać jakąś podwójną wiadomość. Jeśli ktoś mówi, że chce na kawę, to rozumiem, że chce na kawę i nie robi tego, bo myśli, że ja chcę, tylko robi to, bo chce. Nie mówi, że ładnie wyglądam, kiedy myśli, że wyglądam źle. Mówi tak, bo tak myśli.
Tylko że może łatwo mi mówić. Bo co dość zastraszające. Mam regularny kontakt (nie licząc rodziny) z 3 osobami. Dwie M i J.  I kontakt jest regularny, częsty i gęsty, bo się lubimy, bo się rozumiemy. Może to kwestia zaufania. Zaufania też samej sobie? Kwestia pewnej pewności siebie? Wybierania tego co ważne i tych którzy są ważni? Bo mam wokół siebie, mam nadzieję, ludzi szczerych. Na tyle, że nie potrzebuję analizować. Może to po prostu dystans? Zdrowy dystans.
Nie analizuję. Strata czasu. 
Bo miałabym teraz siedzieć i zastanawiać się, co komentowali moi studenci na moich zajęciach, kiedy pisałam coś na tablicy? Czy może komentowali sukienkę, wiosenny look czy może siniaki na kolanie, głupoty z moich ust? No bez sensu przecież takie analizowanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz