poniedziałek, 26 września 2011

zakupy, zakupy, zakupy

Niedługo będę bankrutem. Chyba powinnam się leczyć. Jestem zakupoholiczką. Chyba. A może po prostu typową kobietą? Chociaż czy typowa kobieta kupuje tyle, ile ja? Ciężko stwierdzić. Łupem padła długo poszukiwana i upragniona kurtka wczoraj w Top Secret. Dzisiaj też koszula. Nie jedna. A na celowniku buty. Już żałuję, że ich nie kupiłam, ale do jesieni (biorąc pod uwagę dzisiejszą pogodę w środku dnia, nie mówię o 6 stopniach o 6.45 na dworcu w Siepaczowie w niedzielę ) daleko. Odzień wierzchnich typu wiosenno-jesiennego mam miliony. Kurtka, której zostałam szczęśliwą posiadaczką, ma mi służyć za zimową. Czy zimę w niej wytrwam? Zagryzę zęby i może dam radę. Koszul wciąż mało. I zamiast nich kupuję masę innych rzeczy.. Na celowniku też komin, naszyjnik (Mój ulubiony zgubił się podczas zabaw na trampolinie pewnego pięknego majowego dnia na imprezie z okazji roczku sera, u Andersa.) i sukienka. Stałam się troszkę sukienkoholiczką. Kupuję je bez większych okazji. Bo mi się podobają. To dla mnie niepodobne. Tzn że kupuję sukienki, bez zbliżającej się okazji, typu wizja ślubu (i wielomiesięcznego poszukiwania partnera na nie).
Ale nie tylko zakupy w mojej głowie. Stwierdziłam wczoraj po raz kolejny, że nienawidzę być w centrum handlowym. I to na pewno nie w weekendy. Nienawidzę tłumów, przepychających się a i do tego często śmierdzących ludzi, kilometrowych kolejek do przymierzalni, jeszcze dłuższych do kas, tłoku, tłumu, ześwirowania ludzi. Pewnie dlatego w tej galerii (otwarta 2 lata temu? największa w wielkim mieście) byłam do tej pory 3 razy - raz na lodach, raz odwiedzić koleżankę i wczoraj. Nie prędko tam wrócę. :) Zresztą ja wchodzę do tych sklepów, w których mam upatrzone ciuchy i wiem po co do nich wchodzę. Takiego łażenia bez celu po sklepach nie mam w zwyczaju. Wyjątek stanowi H&M.
Nie o zakupach być miało. Miało być o miłym spotkaniu. Nastąpiło wczoraj. Z dawno niewidzianą koleżanką. Ostatni raz rok temu? Półtora? Na pewno przed moim wyjazdem. Miło było, tym bardziej, że fajnie wymienić się wrażeniami z pobytu za granicą. Pogadać o różnych kulturach, zwyczajach. I zjeść sushi po milionie lat niejedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz