sobota, 17 września 2011

ciężki przypadek

Ciężko dogodzić, sprostać oczekiwaniom, a przede wszystkim wizjom i wyobrażeniem wszystkiego i na każdy temat. Bo On wie najlepiej. I skoro on wie, że tak jest, to to jest święta prawda. Jest tak i tylko tak. Kłaniać się i modlić do Najmądrzejszego.
Chyba dlatego starałam się o tę pracę w Wielkim Mieście. By znów uzyskać cień niezależności. Swoje pieniądze. I widzieć Jego raz na tydzień parę godzin.
Chyba też dlatego (nie mówię, że tylko dlatego) tak łatwo mi pomyśleć o rzuceniu wszystkiego w cholerę jasną i przeniesieniu się do innego miasta. Chwilowo dość nierealne, bo przecież 'studia są najważniejsze, Ty wiesz, co ja myślę o pracy', ale jeszcze trochę. 
Rzucić wszystko w diabły, zostawić Siepaczowo za sobą i być szczęśliwą. Gdziekolwiek. 
Nie jestem zwyrodniałą córką, doceniam wszystko, co dla mnie zrobili, ile we mnie zainwestowali czasu, poświęcenia, uwagi, pieniędzy. Ale to wcale nie oznacza, że ja przez całe życie mam im się kłaniać w pas i robić, jak Oni sobie tego zażyczą. Jak On sobie tego zażyczy. Czy o to chodzi w byciu rodzicem? 

1 komentarz:

  1. Widzę, że mamy takie same problemy z rodzicami...
    Myślę o tym by właśnie rzucić wszystko, spakować się i wyjechać gdzieś daleko od nich i zacząć nowe życie, bo dosyć mam robienia tego co oni sobie życzą...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń