T. stwierdził, że nagle jestem taka dorosła. Buty na obcasie (dziękuję za te blazy na prawej stopie, jutro chyba do starej stolicy Polski pójdę pieszo) i stonowany strój (nie w sensie kolorystycznym, bo czerwony sweter, czerwona szminka raczej biły po oczach) zrobiły swoje.
A ja się pytam, a czym jest ta dorosłość? Kiedy jest?
W moim świecie dopiero, kiedy założę rodzinę. I to nie w sensie zamążpójścia, a urodzenia dziecka.
Czyli lata świetlne przede mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz