Przeżywam euforię wymieszaną z przerażeniem, strachem i ekscytacją. Pani, z którą mieliśmy do niedawna zajęcia, wysłała nam we wtorek mejla, że kolegium europejskie, czyli UAM poszukuje na gwałt wykładowcy języka szwedzkiego. Praca na najbliższy semestr, zajęcia raz w tygodniu. Odpisałam, że jestem zainteresowana. Jest środa, a Pani ustaliła właśnie, że zajęcia są w czwartki od 9 do 11.20 (45 godz/ semestr) - 1,5 godz + 45 min.. Rozmawiała ze mną, jakbym już 1. rozmawiała z kimś, 2. znała szczegóły, 3. zgodziła się. W piątek rozmowa z głową głów i szefem szefów.
Ja? Wykładowczynią? I uczyłabym studentów 3 roku? Jako jedyna bez mgr przed nazwiskiem.. Nie do wiary!
Mocno trzymam kciuki za Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńja też trzymam za Ciebie kciuki, życzę powodzenia :-) ale jak juz zostaniesz wykładowcą to nie zapomnij nadal do nas pisać :-)
OdpowiedzUsuńmimo że nie jestem w stanie sobie wyobrazić samej siebie w roli wykładowcy, jest to jakieś totalnie odrealnione, to z drugiej strony wczoraj prze pół dnia myślałam nad rożnymi uczelnianymi obowiązkami - od układania harmonogramu zajęć na cały semestr po mój strój! ale by było!
OdpowiedzUsuńbrawo, nie ma co sie martwic na zapas. mozna sie samemu wiele nauczyc uczac innych ;) jakbys potrzebowala jakichs materialow do nauczania to daj znac, podbiore kolezankom z pracy :)
OdpowiedzUsuń