poniedziałek, 23 stycznia 2012

.

Dokładnie za tydzień napiszę ostatni w moim życiu (oby, oby, oby!) egzamin ze szwedzkiego (no chyba że zdecyduję się być tłumaczem przysięgłym..). Panikuję. Głównie dlatego,że na ogół miałam weekend na szybką i pełną stresu ostrą naukę tuż przed egzaminem, a w tym roku egzam jest owszem w pon, więc byłoby idealnie, ale.. mam zjazd w weekend (i oczywiście milion rzeczy do zrobienia z niemieckiego -same jakieś tłumaczenia :/). Boję się i panikuję, bo niby jest to, podobnie jak na licencjacie, sprawdzenie naszych umiejętności wg tego,co nasi wykładowcy uważają, że powinniśmy umieć i wiedzieć po 5 latach studiowania szwedzkiego, ale w mejlu dodali, że warto przejrzeć to, co było. Szkoda jedynie,że mnie nie było cały boży rok, całe dwa semestry, kiedy to mieliśmy praktyczny szwedzki pełen dziwnych słówek, idiomów i Bóg wie czego (ja mam parę dni, żeby się dowiedzieć, nauczyć i zapamiętać) i słownictwo biznesowe i prawnicze - sądy, testamenty,  rozwody i inne.. Kolorowo... AAAAAAAAAA! paniak na 102!

1 komentarz:

  1. często zagladam do Ciebie, lubie czytać Twoje wpisy, :-)
    Trzymam kciuki za zdany egzamin:-)

    OdpowiedzUsuń