wtorek, 5 czerwca 2012

*przemyślenia w pociągu wczesną porą

Komórka odmawia posłuszeństwa wtedy, kiedy nie powinna.

"Dlaczego wcześniej nie odkryłam magii butów na obcasie? Musiałam zostać lektorką? Jezusie, ile ja lat potrzebowałam, żeby zacząć zakładać obcasy na inne okazje niż panieńskie, portelamy (nie będę tłumaczyć tej jakże fajnej tradycji, wygooglujcie), śluby, wesela i poprawiny? W mojej szafie leżą od 2 czy 3 lat 3 pary pięknych sandałków na obcasie. No i leżą. Bo uznawałam że jedyne okazje, żeby je zakładać to ww uroczystości. Błąd!!!! Błąd!!!
Ubiegłorocznej jesieni dojrzałam do butów na obcasie (mowa o obcasie, takim prawdziwym, wyższym niż 3 cm, bo 3 cm to moje Conversy podeszwy mają), które zaczęłam nosić na co dzień.
A buty na obcasie na co dzień, ale nie co dzień to bardzo fajny zwyczaj jest.
Nie tak odświętnie - na imprezę, na ślub, ale po prostu - na zajęcia, na zakupy, na miting ze znajomymi. "

*<z cyku: przemyślenia o 7 rano w pociągu>

Dziękuję i dobranoc.
(Ależ było kobieco na blogu dzisiaj!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz