niedziela, 24 lipca 2011

złe wieści

Wczoraj znajoma wysłała smsa o treści: Amy Winehouse umarła. Poczułam się dziwnie, i smutno. Wysłałam smsa o tej samej treści dalej. Żeby podzielić się tym dziwnym smutkiem, żeby uwierzyć. To niewiarygodne. Koleżanka, która mnie o tym poinformowała, planowała jechać do Bydgoszczy na festiwal, którego Amy miała być główną gwiazdą. Po pierwszym koncercie w Belgradzie, na którym Amy zataczała się i śpiewała dzięki publiczności, która podpowiadała jej słowa, odwołano trasę koncertową po Europie. To było do przewidzenia. Nie zaskakuje ten news tak bardzo, a jednak smuci. I przez nawał informacji w telewizji, internecie, każe uwierzyć. Miała 27 lat. Uzależniona od narkotyków, alkoholu, cierpiąca na depresję i bulimię, dołączyła do klubu 27. Zaszczytnego grona. Bez wątpienia. Dziwny smutek ogarnął mnie, mimo że nie byłam jej super wielką i oddaną fankę. Niewiarygodne, że jej już nie ma. 
Zastanawiające, że tak młode osoby targają się na swoje życie. Amy wczoraj. Diablo- Włodarczyk próbował popełnić samobójstwo w czwartek. Cierpiący na depresję od kilku lat, przedawkował antydepresanty. Młodzi, odnoszący sukcesy, bogaci. A jednak nieszczęśliwi.

Kolejne newsy z dzisiaj. Brat zadzwonił, że pociąg się wykoleił i wagon spadł z wiaduktu w moim mieście. Nie znał szczegółów. Oby to nie był pociąg osobowy. Oby nie było poszkodowanych.

Oby kolejny tydzień był szczęśliwszy. Życzę sobie samej.

1 komentarz:

  1. Zasmuciłam się wieścią o śmierci Amy, chociaż pewnie trochę racji mają osoby, mówiące, że sama sobie na to zapracowała... Ogromna strata z punktu widzenia muzycznego. I szkoda człowieka - młodej dziewczyny, dla której życie powinno się dopiero zaczynać, a nie kończyć...

    OdpowiedzUsuń