środa, 7 marca 2012

wersja 56

Wczoraj wysłałam mgr, wersję 56 (tak zatytułowałam mejla do promotorki ;)). I tłumaczenie do M - za każdym razem boję się, co mi odpiszą. Promotorki zdecydowanie mniej niż M. Tłumaczenia to jednak ciężka sprawa. Prawda jest taka, że na podyplomówce zdobywam trochę 'wiedzy' i praktyki, ale dotyczy ona niemieckiego i innego rodzaju tekstów. Inna prawda jest taka, że każdy tłumacz ma swoją prawdę. 
A do M tłumaczę ze szwedzkiego na polski. Teksty niby prawnicze, ale prawniczych słów tam niewiele. Problemem jest, jak się okazuje, język polski. Przetłumaczyć tak, żeby nie było kalki językowej. W moim przypadku jest to graniczące z cudem. Po kilkukrotnym przeczytaniu własnej wersji tłumaczenia, które mimo że napisane w języku polskim, zalatuje tak mocno szwedzkim, że jestem w stanie uwierzyć (i na ogół wierzę), że po polsku tak się właśnie mówi.. A M później komentuje, o zgrozo.
Nigdy z żadnego tłumaczenia nie jestem zadowolona. Zawsze mam te same dylematy, pt. na ile mogę parafrazować? Bo ten tekst, który tłumaczyłam na wczoraj, był wg mnie fatalnie po szwedzku napisany..
Nic to, poczekam na M-owy komentarz.
Dzisiaj za to sprawdzam zad.dom. moich studentów. Jedno sprawdziłam. Idę po herbatę i zaraz drugie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz