niedziela, 2 października 2011

pamięc prawie doskonała

Przyznam, że po wczorajszych zajęciach byłam zmęczona cholernie. Oczywiście zamiast położyć się możliwie najwcześniej, to ja jeszcze w łóżku zaserwowałam sobie serial. Po trochę ponad 5 godzinach snu sądziłam, że umrę na dzisiejszych zajęciach. Zajęcia, o dziwo i na szczęście, okazały się ciekawe, przyjemne i co najważniejsze konkretne. Z wyjątkiem niemieckiego języka gospodarczego - męczę się na tych zajęciach. Głośno jak na targowisku, mało konkretów, więcej zamieszania niż zrozumienia nowych słówek i zagadnień. Do sedna. Po zajęciach nie byłam jakoś super zmęczona, pokusa była duża, więc wybrałam się do H&Mu. Sieciówka sieciówką, ale zawsze coś dla siebie znajdę. Gorzej z dostępnością rozmiarów. Dzisiejszym celem wyprawy (o czym przypomniałam sobie w trakcie buszowania między wieszakami) była koszula. Przymierzyłam kilka, nie zdecydowałam się na żadną. Za to w dziale dziecięcym coś na mnie czeka (jestem karakanem, i nawet ciuchy z działu dziecięcego na 164 są na mnie za duże..). W drodze na PKP przypomniałam sobie, że dopiero co marudziłam mamie, że koszul nie mam i zakupiłam jedną w poniedziałek.. Pamięć bywa ulotna. Po tylu godzinach niemieckiego, a może bardziej siedzenia i próbach ciągłej koncentracji, mózg przestaje pracować. A wczoraj spotkałam norweską parkę! Dość niecodzienne. Codzienne za to jest to, że za każdym razem, gdy słyszę ludzi rozmawiających w języku obcym, to chcę wiedzieć, a wręcz muszę, jaki to język jest. Wczoraj 10 min stałam na peronie, metr od owej parki. Najpierw przekonana byłam, ze to niemiecki (każdy słyszy, co chce słyszeć), później że szwedzki, by zwątpić i stwierdzić, że duński, co odrzuciłam, bo był zbyt mało gardłowy i za mało dziwnego r, może norweski. W efekcie nie mogłam rozstrzygnąć, ale szczęście się do mnie uśmiechnęło - usiedli w moim przedziale, a ja odważnie i zupełnie nie w moim stylu zapytałam wprost, czy to szwedzki. koniec tej jakże ciekawej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz