wtorek, 18 października 2011

groźnie niegroźnie

Tytułem wstępu krótka chronologia: Po harówce pt praca na 2zmiany+ wyjazdy typu wycieczki (kupię karton zabawek, sprzedam w Turcji, kupię tam coś, sprzedam w Czechosłowacji), 15 czy 18 lat temu Rodzice kupują budynek, który przed wojną był urzędem miasta i gminy. Uzyskawszy milion zezwoleń otwierają firmę. Z roku na rok inwestują. Głównie w działki, ziemie. Ale i poszerzają asortyment, otwierają nowe punkty. Jest to typowa rodzinna firma. Sklepy żadne typu markety, ale takie małe sklepiki, takie, których na rynku coraz mniej i których prowadzenie coraz mniej się opłaca. W tej chwili sklepy są w Siepaczowie i okolic(zn)y(ch) (wioskach). I wszystko byłoby (jednak nie tak) pięknie, gdyby nie fakt, że od kilku tygodni pod jednym ze sklepów pojawia się dziwne auto. Nie tak pięknie, że np auto w piątek miało zaklejone tablice rejestracyjne. A dzisiaj uciekało przed Tatulcem. Z opowieści Tatulca brzmi jego pościg niczym z całkiem niezłych filmów kina akcji. Ale! Ma markę auta i zapamiętał numery rejestracyjne (wcześniej zostały spisane- raz błędnie, raz nie kompletnie). Szczęście w nieszczęściu, że i policja z Tatulcem i Rodzeństwem zaprzyjaźniona, więc Pan nawet dzisiaj prywatnie udał się w pościg. Bezowocnie, ale jednak. Strasznie niestrasznie, groźnie czy nie, lepiej żeby sprawa się wyjaśniła. Tata osiwieje, pracownice ze stresu zaczną protestować, ja zacznę się martwić. Już się martwię. Bo to dziwna akcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz