Dawno nie było mnie w lesie. Ok, byłam w niedzielę ponad 40 min i padłam ofiarą komarów. Wczoraj zaryzykowałam, wybrałam się znów. Wybrałam inną trasę- krótszą. I wypsikałam się jakimiś sprejem na komary i kleszcze. Od stóp do głów.
I wzięłam wrzos do domu. Podobno ususzony zabija miłość. Moją musiał zatem zabić zanim wiedziałam czym miłość może być. Ususzę znów.
Za to na stole w altanie zastałam taki oto widok:
Miłego dnia!
Kociak PIĘKNY! :) Spacery w lasie faktycznie nie są miłe, gdy atakują nas komary ;] Dzięki za pomysł - też dziś pójdę na spacer do lasu, bo bardzo dawno w żadnym nie byłam :)
OdpowiedzUsuń