poniedziałek, 22 sierpnia 2011

krótki przegląd

Brakuje mi czasem, czasem często takiej zgranej paczki znajomych. Bo słowa 'przyjaciel/ przyjaciółka' unikam jak ognia. Czasem brakuje mi spontanicznych wieczorów z butelką wina, grillów, wypadów nad jezioro, przejażdżek rowerami, wypadów do pubu...
I im więcej nad tym myślę, tym trudniej zebrać tych ludzi jakoś do kupy..
- A. znamy się od zawsze, starsza ode mnie, była sąsiadka, na dobre i na złe, przeszłyśmy razem wiele- narodziny (jak się okazało na roczku- jej przyrodniej) siostry, rozwód jej rodziców, wyprowadzki, przeprowadzki, rodzinne wzloty i upadki. Zaraża śmiechem i uśmiechem. Wiecznie nieszczęśliwie zakochana oddaje się pracy. Po 5 latach niegadania umiem z nią gadać o wszystkim. Zachęca do otwartości swoją szczerością, bezpośredniością i otwartością. 
- K. znamy się od zerówki. Taka starsza siostra, której nigdy nie miałam, chociaż jest moją rówieśniczką. Szczęśliwa mężatka zaaferowana relacjami pt mąż - teściowa-ona. Nieomylna. Wiem, że zawsze dobrze doradzi. A ja zawsze wybieram to drugie rozwiązanie, by przekonać się, że  K. miała znów rację. Każde spotkanie odbywa się przy butelce/ lampce/ szklance/ kieliszku alkoholu. Kulturalnie i na luzie.
- M. - jej nie potrafię rozgryźć. Czasem stwierdzam, że jest dziwna. Jest w niej tyle rzeczy, których nie rozumiem. No ale trwamy.  Choć nie tak długo. Jakoś od LO.  Chodziłyśmy razem do klasy do gimnazjum, ale dopiero w LO zaczęłyśmy być ze sobą bliżej. Pociągi i PKP zbliżają ;)Teraz jak to napisałam, to stwierdzam, że trwamy tak już dobrych parę lat.
- M. - od niedawna. Polubiłam ją. Mimo wszystko. W sumie nie wiem czemu dodałam to 'mimo wszystko' - może dlatego, że na pierwszy rzut oka nie wygląda na przyjacielską. Ambitna. Inteligentna. Beznadziejnie zakochana, nie daje sobie przepowiedzieć, że władowała masę czasu i uczuć w kawał gnoja. Gaduła. Czasem aż za bardzo. Problemami przyćmiewa czasem urok wspólnych wieczorów. Wyimaginowanymi problemami. 
- J. - jakoś tak dopiero po skończeniu LO zbliżyłyśmy się do siebie. Mamy zupełnie różne zainteresowania, studiujemy zupełnie inne rzeczy. A jednak dogadujemy się nieźle. Powie, poradzi, wysłucha. No i wyzwie. I to tak, że się nie odzywa od prawie miesiąca. Musiałam ją naprawdę zezłościć, bo J. nie ma w zwyczaju wkurzać się tak bardzo. Ja jestem uparta i pierwsza ręki nie wyciągnę. To był jej pierwszy wybuch i nasze pierwsze ciche dni. W piątek jej urodziny. Wyślę smsa.


Dziwnym trafem nie wymieniam tu M. i A. ze studiów - mam wrażenie, że te znajomości nie przetrwają do po studiach. Ciężko mi zaliczyć do grona najbliższych A. z Greifswaldu czy A. z Goeteborga. Odległości są głupią przeszkodą. 

Może to przez nikłe i małe i dość stałe grona znajomych, nic nie trzyma mnie tutaj tak bardzo. Może dlatego tak łatwo było mi rzucić wszystko i bez wahania spakować 49 kg ciuchów i wszystkiego, by wyjechać na 10 miesięcy do Szwecji?  Może dlatego z taką łatwością mówię o tym, że pracować będę tam, gdzie znajdę pracę? 


Bo czasem myślę sobie, że znajomi teraz są, za miesiąc ich nie ma. Życie mam tylko jedno, nikt go za mnie nie przeżyje, nikt mi nie zapewni, że będzie dla mnie zawsze i wszędzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz